top of page
drogamesjanska

Tylko Bogu chwała – świadectwo Ireny-tak się zaczęło




Boże mój prowadź mnie teraz abym przelała na papier to, co dajesz do mego serca od dłuższego czasu, abym podzieliła się z innymi tym ku zachęcie i zaświadczeniu, że Ty JESTEŚ ten sam i taki sam dziś , jak byłeś za czasów początków dla Abrahama, dla Izaaka, dla Jakuba, dla Gedeona, dla Dawida i każdego, którego wybrałeś dla siebie, aby im objawić swoje SERCE. Aby z nimi dzielić się tym, co jest Twoją troską, radością, zamierzeniem, ale też bólem serca

z naszego powodu. Tyś powiedział, że wielu jest powołanych przez Ciebie, niewielu wybranych, ale zawsze garstka / resztka / jest wiernych w każdych okolicznościach . A Ty byś pragnął aby każdy należał do tej resztki, która bardziej miłuje Ciebie niż siebie, której bardziej zależy na Twojej chwale niż na własnej, bo tylko ci którzy zaprą się samych siebie, poddadzą się Twemu Duchowi i życie swoje położą przed Tobą, abyś ty nimi dysponował jak narzędziami dla wypełnienia tego, do czego zobowiązałeś się przed ludzkością, która była, jest i będzie na tym świecie, będą zwycięzcami w wierze równoznacznej z wiernością. Bez względu na cenę jakiej od nich zażądasz! Ty Ojcze ukochany powiedziałeś, że to w naszych słabościach objawisz wtedy swoją moc , w naszych ograniczonych zrozumieniem umysłach, objawisz swoją mądrość, która zagnie mądrość mądrych tego świata, a w naszych lękach i obawach dasz pokój, który przewyższy wszelki rozum, abyśmy stali się tylko naczyniami i narzędziami objawienia Twej istoty w niepojętej miłości. Amen! Ludzie tak jak dzieci, nie tyle słuchają rodziców, lecz patrzą na ich życie i biorą wzorzec swego postępowania z ich postępowania, tak ludzie obserwują nasze życie i albo zapragną mieć Takiego Boga, albo przez nas zgorszeni, nie będą chcieli o Nim słyszeć. Ludzie religijni mówią: musisz to, musisz tamto aby podobać się Bogu, a Ty Panie mówisz: przyjdźcie do mnie wszyscy, tacy jacy jesteście, w swoich grzechach, utrapieniach, zniewoleniach ... a Ja w wasze zbolałe serca wleję moje przebaczenie, miłość, akceptację i sam napiszę w waszych sercach mój zakon miłości, bo cokolwiek dałem wam abyście przestrzegali, to dałem z miłości aby was strzec

i błogosławić dziedzictwem moich cudownych obietnic tu i teraz, już na tej dla was nieprzyjaznej ziemi, pełnej zła i bezprawia z powodu odrzucenia mnie, a poddania się przeciwnikowi. Jednak bez mojego Ducha jesteście jak ślepi, którzy łatwo mogą wpaść

w pułapkę, w wykopany dół, nadepnąć na zastawioną przez przeciwnika "minę". Dlatego musimy nauczyć się słuchania Bożego Ducha i bycia Mu całkowicie posłusznymi . TY Panie mówisz nam, że Twoje Słowo jest Duchem i żywotem, ale Ono takim się staje dla nas tylko przez TWOJE Objawienie /jak niegdyś Piotrowi Ty sam Ojcze objawiłeś kim jest ich Rabbi/. Tego jednak nikt inny nie może nas nauczyć jak tylko Ty sam Panie! Dlatego powiedziałeś Boże,

że wąska i ciasna jest ta Droga i niewielu ją znajduje, kto jednak ją znajdzie i na niej wytrwa do końca, to Ona zaprowadzi go do Twojego Królestwa, dziś danego nam jako zadatek w Duchu Twoim Świętym, aby tam spędzić całą wieczność z Tobą ukochany Boże JHWH. Kiedy przez proroka Izajasza powiedziałeś, że Ty sam przyjdziesz do swego ludu by być Emmanuelem,

to powiedziałeś nie tylko, że ich odkupisz, ale też że Sam będziesz go uczył Twoich Dróg. Dlatego każdy, kogo Ty uczysz, to Ciebie nazywać będzie Rabbi, tak jak ten któregoś Ty Panie zrodził, Ciebie nazywać będzie OJCZE . Dziękuję Ci JHWH za to, że Jesteś dla nas wszystkim czego potrzebujemy!!! Że nasza dusza ma w Tobie odpocznienie i zaopatrzenie przez wiarę tylko w Ciebie! Amen!

Teraz chciałabym podzielić się tym jak mnie uczy, zachęca i ćwiczy mój ukochany Zbawiciel przez Słowo, przez wizje i sny, ale też /co jest trudne często dla mnie/ - przez doświadczenia życiowe.

Wspomniałam wcześniej dla przykładu o Mojżeszu, Jakubie, Gedeonie, Dawidzie czy Józefie, którzy przeszli próbę i w niej wytrwali. Kiedy ja się nawróciłam i zostałam ochrzczona w Duchu Św. /zanim poznałam innych wierzących, zanim się ochrzciłam w wodzie/, to ciągle gdy otwierałam swoją Biblię i ta otwierała mi się na historii młodzieńców w Babilonie (księga Daniela). Nie rozumiałam tego, bo nie było tam zakładki, czy zawiniętego rogu. Starego Testamentu prawie nie znałam, ale rozkochana byłam w tym co czytałam o Panu Jezusie. W końcu dotarło do mnie, że to nie może być przypadek, więc zaczęłam czytać wielokrotnie tą historię, ale dalej nie rozumiałam co mi Pan chce przez nią powiedzieć. Jednak ona jest we mnie stale i uświadamia mi, że to jest ten chrzest Ogniem Bożym. Kiedy młodzieńcy znaleźli się w Babilonie, razem

z Danielem postanowili nie spożywać "dobroci", króla który tam panował, ale posłuszni naukom Bożym przekazanym przez Mojżesza, zastosować się do nich. Ich posłuszeństwo Bóg nagrodził niezwykłą mądrością, tak że zostali wywyższeni nad innych. Czy to jednak zawróciło im

w głowie? - Nie. Dalej to Ich Bóg był dla nich na pierwszym miejscu i dlatego każdego dnia przed Nim tylko klękali. Ale ponieważ nasz Bóg kocha, każde swoje stworzenie i chce aby wszyscy go poznali, postanowił wykorzystać knowania szatana, by objawić siebie przed królem

i namiestnikami 120 prowincji tego rozległego kraju. Wiedział że po ludzku sami nie przetrzymają tego ognia, ale wystarczyła Mu ich postawa, aby ich swoją obecnością przeprowadzić przez ten ogień. Przez to cały świat dowiedział się o Jedynym, prawdziwym Bogu, którego należy czcić. To nie śpiewanie pieśni, ale prawdziwe posłuszeństwo i poddanie się Bogu, przyczynia się do tej chwały jakiej pragnie Bóg. Złożyć swoje życie przed Nim bezwarunkowo, jak Abraham złożył umiłowanego syna swego, przekonuje Boga o tym, że go prawdziwie kochamy. Wielu ludzi przypomina sobie o Bogu gdy trwoga, ale być Mu stale wiernym, zwłaszcza gdy nam się powodzi, to już trudniejsze .

Kiedy wraz z mężem postanowiliśmy być posłuszni Bogu i przyjąć 2 naszych synów z adopcji byliśmy krótko po 30-tce. Były to początki naszej drogi z Panem. Wtedy nagle po 4 miesiącach od ich przyjęcia, w jednej chwili tracę możliwość ustania na nogach z powodu nie trzymania przez mięśnie przykręgosłupowe. Wiele miesięcy wcześniej trafiłam do przychodni ortopedycznej w Piekarach Śląskich z powodu silnych bóli korzonkowych, ale po 3 miesiącach powróciłam do pracy i wszystko wróciło do normy. Jednak miałam tam już kartotekę i w gdy to się stało mój mąż zniósł mnie do samochodu i zawiózł do przychodni, a tam natychmiast przyjęli mnie do szpitala na oddział. Po 3 i 1/2 roku lekarz prowadzący, który był jednocześnie dyrektorem i sławą na Polskę powiedział mi: "Szukaj pomocy dziewczyno gdziekolwiek, bo medycyna jest bezsilna". Osiwiałam w jedną dobę. Wysłałam męża do niego na rozmowę, bo nie mogłam pogodzić się z tym co powiedział. Myślałam, że może chce mnie tylko nastraszyć, byśmy w końcu coś mu dali /pod stołem, bo tego nie czyniliśmy i nie czynimy do dziś/, ale nie. Wytłumaczył mężowi, że medycyna nie potrafi przywrócić do sprawności moje mięśnie i ścięgna, które nie trzymając kręgosłupa powodują u mnie przemieszczanie się kręgów i dysków, a to daje te ogromne stany zapalne i boleści. Jedyne co, to można usztywnić kręgosłup prętami i śrubami, bym tak nie cierpiała, ale do końca już życia będę kaleką. Do tego on ręki nie przyłoży, bo jestem zbyt młoda by miał mi coś takiego zafundować. Cóż, pozostał mi tylko BÓG, z którym się wręcz kłócę bo nie chcę, by zabrali nam dzieci z powrotem do Domu Dziecka. Wiem, że to złamie całkowicie ich psychikę i już nigdy nikomu nie zaufają. Decyduję się w sercu nawet na żebranie jak będzie taka wola Boża /ale czy to przyniesie Mu chwałę ? - wiem, że nie/, ale ich nie oddam. Przypominam Mu stale, że to On jest Ojcem sierot, wdów i ubogich, a my dani jesteśmy im tylko na krótki czas. Stale mówię do Boga, że to On stworzył tych chłopców i On jest tym prawdziwym Ojcem, a my teraz Go tak bardzo potrzebujemy! Powiedziałam Bogu, że choć nie wiem jak, ale w jakiś sposób ja Mu tą moc ukradnę /jak ta kobieta z krwotokiem/ jeśli mi sam nie da, ale nie oddam tych dzieci. Jeszcze wtedy nic nie wiedziałam o usilnej modlitwie sprawiedliwego, ale byłam bezsilna. Miałam tylko Jego!!! To był czas 3 1/2 lat, kiedy Bóg działał w ponad naturalny sposób na wielu płaszczyznach. 1/ sprawił relację bliskości i potrzeby siebie na wzajem. Ja potrzebowałam pomocy dzieci, za którą serdecznie dziękowałam i przytulałam, oni czuli się ważni, pomocni i doceniani. Stawali się jak gdyby bardziej odpowiedzialni, bo mama ich potrzebuje, a tata w pracy. 2/ Musiałam odstawić wszystkie leki przeciwbólowe /bo moja wątroba już nie dawała rady/, a to choć cierpiałam, pozwoliło mi ją oczyszczać za sprawą ziół, które mi doradziła starsza pani sąsiadka. 3/ To w tym czasie, kiedy mój system nerwowy był całkowicie rozchwiany za sprawą nieustannych boleści, zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby jeszcze jednego pokoju, bo synowie zaczęli ćwiczenia na instrumentach. Bóg dał nam kolejną próbę wiary przez oferowane nam mieszkanie po eksmisji, na którego dopłatę i remont nie mieliśmy ani środków ani siły. Jednak zdecydowaliśmy się na nie tylko przez wiarę, którą Bóg umocnił przez wizję

i niesamowity pokój gdy przemówił do mnie „zaufaj Mi”. Tak zrobiłam i znowu mogłam zobaczyć mego Boga w działaniu, przez szereg miesięcy, w ponadnaturalny dla nas sposób. To po tej próbie nagle któregoś dnia uświadomiłam sobie, że bóle ustają, ja zaś mam więcej siły,

a przerwy między rzutami tej choroby są coraz dłuższe. Z początku bałam się nawet o tym mówić by nie zapeszyć i nie wyjść na głupka gdy mnie znowu "dopadnie". Ale w sercu zaczęłam dziękować Bogu za to uzdrowienie i przyszedł dzień, w którym przyszła jak gdyby, ponadnaturalna pewność, że tak się stało. Poszłam wtedy do mojego lekarza by prosić o zmianę jego opinii, bo jestem uzdrowiona, a bez pozytywnej opinii nie dostanę pracy. Choć w to nie uwierzył, jednak kiedy wytoczyłam szereg argumentów dla których ja muszę pracować, zmienił ją na piśmie. Jego oczy zaś mówiły mi: "ty wariatko, trochę ci się poprawiło i myślisz, że jesteś uzdrowiona? Niedługo tu wrócisz ponownie". Oj wiele było prób ze strony przeciwnika, który próbował mi to ukraść, ale ja nie reagowałam na symptomy powracających czasami bóli i wyznawałam: "Nie Panie, Tyś mnie uzdrowił , a ja chcę własnymi rękami zapracować na chleb".

Z pracą jednak już było krucho. Zakłady polikwidowane, ogromne kolejki w pośredniaku. Szukam więc na własną rękę i zostawiam gdzie się da moje podanie. W końcu na próbę przyjmują mnie do hurtowni zespołu sklepów spożywczo-przemysłowo-odzieżowych firmy Kan-Jan w Piekarach. Przekonałam ich o swych umiejętnościach zaopatrzeniowych. Przez 3 dni w tygodniu zwożę wszelki towar, a następne 3 dni pomagam kierowniczce pawilonu handlowego, przeliczając ceny, metkując i układając towar i jak trzeba pomagając klientom. Po krótkim czasie dostaję propozycję zastępcy kierownika tego pawilonu. Mówię do nich, że mogę się zgodzić pod warunkiem, że nie będę pracować w niedzielę /takie jeszcze było wtedy moje poznanie co do Świętego dnia/. Ale oni nie chcą ustąpić i się pożegnaliśmy. Za 3 dni przychodzi do mojego domu kierowniczka i mówi, że właściciele chcą bym do nich przyszła. Poszłam i znowu dostaję propozycję, ale kierownika ich innego, mniejszego sklepu. Pytam o niedzielę, ale znowu mówią, że tak, muszę pracować też w niedzielę. Kiedy im odmawiam to chcą abym im powiedziała dlaczego jestem tak uparta z tą niedzielą. Oni mają pełną szufladę podań o pracę, a ja wybrzydzam. Wtedy odczekałam aż zechcą mnie słuchać i powiedziałam im Jakiemu Bogu oddałam moje życie i co On dla mnie uczynił, i dlaczego nie chcę łamać Jego przykazań. To było „milczenie owiec” w ich wydaniu. Podziękowałam im i odeszłam. Po drodze jeszcze zaliczyłam drogerię i podobna sprawa. Kiedy i tam nie mogłam przystać na ich warunki, szłam w południe drogą i na głos kłóciłam się z moim Bogiem i powiedziałam Mu, że w takim razie ja już nie pójdę za pracą, a jeśli On zechce mi ją dać to musi ją przysłać do domu. Wzięłam dzieci i pojechałam do rodziców by im pomóc w takich generalnych porządkach. To był lipiec. Po kilku dniach pojawia się mój mąż z pismem by zgłosić się w sprawie pracy i zabiera nas na Śląsk. Jedno z tych podań przeczytano w Spółdzielni Mieszkaniowej w Bytomiu i zaproszono mnie na rozmowę. Były 4 kandydatki na stanowisko kier. klubu /dwie po studiach/, ale oczywiście wiecie kto przekonał ich serca by właśnie mi je zaoferować - tak mój Bóg. Tak się złożyło ,że prezesem był mój były dyrektor techniczny z 1 -go zakładu pracy, który jawnie był za likwidacją tego klubu, ale postanowieniem Rady Nadzorczej musiał kogoś przyjąć na miejsce odsuniętej za malwersację pieniędzy spółdzielczych kierowniczki /jak się później miało okazać wraz z księgową, która teraz staje się największym wrogiem moim/. Księgowa jest jednak na tyle „potężna”, że jej ruszyć nie mogą. To do tego dyrektora, który jest zagorzałym ateistą, wysyła mnie w okresie próbnym Bóg, by mu o Nim powiedzieć. Kiedyś o tym wam opowiadałam. Bardzo się bałam, że nie podpisze mi stałej umowy, ale w końcu to uczyniłam, a to dało mi możliwość jawnie głosić Ewangelię tam gdzie pracowałam, ludziom z którymi miałam styczność, ponieważ ktokolwiek by mu o tym doniósł, on już poznał tą, jak później mnie nazwał -fanatyczkę. Po jakimś czasie mój dyrektor spytał mnie jak to jest możliwe, że taka fanatyczka jak ja jest taka tolerancyjna? Albo: gdzie ja mam te znajomości? /bo z różnych źródeł potrafiłam dostawać fundusze na działalność, zwłaszcza dla dzieci, które za symboliczną opłatą miały półkolonie z porządnym wyżywieniem,

z wycieczkami i różnymi imprezami, z których jeszcze paczki przynosiły do domu. A ja wtedy z uśmiechem pokazywałam palcem w górę i odchodziłam. Po 4 -ech latach takiego błogosławieństwa, nawiązanych kontaktach, pomaganiu wielu rodzinom w różny sposób i zdobytemu zaufaniu wśród ludzi, Bóg mówi do mnie bym zostawiła tą pracę. Jak to? Teraz ja więcej zarabiałam od męża, szkoły muzyczne do których chodzili chłopcy mają być finansowane tylko przez rodziców, bo ministerstwo nie chce ich utrzymywać, na rynku brak pracy, a ja mam się zwolnić i nawet nie dostać zasiłku? Nie mogę w to uwierzyć, więc proszę zbór w którym jestem o modlitwę, ale zamiast tego lecą kazania wręcz mnie zniechęcające, jak ogromne kłody pod nogi. Jestem zwiedziona , to nie może być od Boga itp. itd. Mijają dni, a Duch Św. nie ustaje. Ja na kolanach, nieraz w płaczu, bo tu chcę mu być posłuszna jak obiecałam, a tu wiem, że nie potrafię. Szatan malował przede mną najczarniejsze obrazy. Aż w końcu z wielkim płaczem prosiłam: „Panie Ty wiesz, że chcę być Ci posłuszna, ale nie potrafię Ci zaufać, pomóż mi proszę!!!”. Po tej modlitwie jadę z Urzędu Miejskiego do klubu i muszę przejechać przez tory kolejowe, dlatego zatrzymuję się i w czasie rozglądania słyszę wyraźny tak głos, aż się odwróciłam: „niewierzący wierzy w to co widzi, wierzący widzi w to w co wierzy”. Przyszło to wraz z niesamowitym pokojem, który już poznałam, a który daje tą niesamowitą pewność, że jest to wola Boża i On będzie ze mną. Jest to czas, w którym mimo knowań księgowej zamykają drugi klub tej spółdzielni za przekroczenia finansowe i niegospodarność kierowniczki /po dokładnej analizie ostatnich 5 lat i księgowania nie moich faktur na moje konto, by mnie obciążyć i zamknąć ten klub/. Teraz dostaję propozycję podwyżki, obietnicę dodatkowego etatu

i wyremontowania jedynego ich klubu, gdzie pracuję za wnioskiem Rady Nadzorczej Spółdzielni W tym czasie organizuję 45-lecie Spółdzielni, księgowa i dyrektor robią wszystko bym wycofała swoje wypowiedzenie. Księgowa myśli, że to za jej sprawą, więc przeprasza, a dyrektor każe się mi odwieźć po imprezie do domu by móc ze mną na osobności rozmawiać i zrozumieć moje powody. Tej nocy słyszy to, czego w życiu by się nie spodziewał - o moim kochanym Bogu i o tym, że muszę być Mu posłuszna, choć sama nie rozumiem dlaczego tego zażądał ode mnie. Kiedy zostałam bez pracy powiedziałam znowu: „Boże, ja tego nie rozumiem, ale nie muszę, proszę Cię jednak, że gdybyś zmienił zdanie to Ty znowu przyślij mi pracę do domu, ale tylko taką, która jest od Ciebie. Przez ponad rok czasu byłam na kolanach i sama w domu, ze względu na ekumenię, którą pokazywał mi mój Pan, i który kazał mi poinformować starszych i wyjść ze zboru. Teraz jest u nich „duch Izebel”, który chce rozbić zbór. Ale za to Pan zastawia mi swój Stół. Wiem, że mąż tego nie rozumie, ale nigdy nie staje między mną a Bogiem. Zanim ponownie dostałam pracę od Boga /do domu-tak jak się z Bogiem umówiłam/ to Bóg w niesamowity, oddolny sposób zadziałał byśmy zaczęli spotykać się przy Torze, a później obchodzić Szabat /jak umieliśmy/, i kolejno Jego Święta. Nie będę opisywać co działo się w zborach, gdy grupa rosła i z różnych denominacji ludzie przychodzili kosztować tej Cudownej Uczty, gdzie przy Ojcowskim stole nie było większych i mniejszych, mężczyzn i kobiet, ale same dzieci głodne Bożego Chleba, wśród których Duch Św. był nauczycielem. Wtedy zobaczyłam „oblicza” wielu prowadzących zbory i tą naukę nikolaicką, której Pan tak nienawidzi, która wszystko zrobi by podporządkować sobie, a nie Bogu, tych tak drogo kupionych krwią Chrystusa ludzi. Teraz za sprawą Pana dostaję pracę w sklepie „1001 Drobiazgów”, który podnoszę do rangi gdzie nie tylko ludzie z Piekar i okolicznych wsi się zaopatrują, ale przyjeżdżają z innych miast, bo tu można kupić prawie wszystko. Teraz byłaby to kolejna historia jak ją dostaję i dlaczego, chociaż nie mam szkoły handlowej i nigdy nie pracowałam na kasie, ale pod moimi warunkami uczciwości i zachowania już Szabatu. Gdzie ludzie z zimna na przystanku wstępują się ogrzać, bo dosłownie za szybą on jest, gdzie się otwierają i opowiadają swoje problemy i tragedie życiowe /na osobności/, bo ja umiem „słuchać”, a oni to wyleją z serca i jest im lżej, a za chwilę odjadą i ich nie spotkam więcej. Gdzie mogę wielu opowiadać Cudowną Nowinę i się z nimi modlić. Tak przez 7 prawie lat, aż właścicielka sprzedaje go innym ludziom, bo ja nie chcę w to wejść /chodzi o kredyt, który musiałabym brać - Pan powiedział, że my nie będziemy sami pożyczać, lecz raczej my będziemy takiej pożyczki udzielać/. Zachłanność nowej właścicielki jest tak wielka, że próbuje złamać mnie co do wierności Szabatom, które zawierając umowę podpisała, bylebym tylko dalej sklep prowadziła. Próbuje i towaru bez faktur, na co ja się nie zgadzam itd. Sześć następnych lat narastającego stresu, którego szalę przeważył fakt, że mając własny, zaległy urlop poprosiłam o wolny dzień na obchodzenie Paschy bezpodstawnie mi go odmówiła, a ja postanowiłam nie ulec i być wierna Bogu w poznaniu jakie mi dał. Za to dostaję dyscyplinarkę i 2 nowotwory w komplecie, w czasie przedemerytalnym - 10 lat temu. Dla nie zorientowanych podam, że był to rak piersi i szpiczak mnogi plazmocytowy ostatniej fazy.

Dlaczego to piszę? Bo noszę to w sercu już od szeregu miesięcy i nie mam możliwości tego inaczej przekazać, a dziś dostałam przekonanie by wstać i zaraz usiąść do pisania. Zupełnie nie wiem, kto tego będzie potrzebował lub potrzebuje. Kto woła o pomoc, bo chce być wierny Bogu, a na razie jak ja wtedy, tego nie potrafi? Komu Bóg chce otworzyć drzwi do dalszego poznania, ale wmawiają mu, że dziś w Nowym Przymierzu już Bóg tak się z nami nie obchodzi.

Jako Irena, nie lubię płakać przed innymi, ale wspomnienie doświadczeń i pomocy Bożej w tym wszystkim tak właśnie na mnie działa. Następnie to fakt, że stres jest moim największym wrogiem, a tzw. wierzący potrafią go pięknie zafundować, oceniając bezprawnie co może Bogu przynosić chwałę, a co nie, zapominając o tym, że Wszechmogący potrafił nakazać prorokowi chodzić nago, lub ożenić się z kobietą nierządu. To jest wielkie niebezpieczeństwo! Och gdyby tylko ludzie zdali sobie sprawę z tego, to przynajmniej milczeliby do czasu, aż się pokażą owoce. Bo tylko po owocach wolno nam oceniać innych.

Cóż znaczą dla nas te słowa, że „każdy ogniem będzie posolony”?

Lub „jak mnie prześladowali, tak i was prześladować będą”?

To przywilej uczniów - czy chcemy nimi być?

Jaką cenę jesteśmy wstanie zapłacić, by być blisko Jego Serca?

Dlaczego nas się nie utwierdza w tym, że cokolwiek Bóg od nas zażąda, to potrzebuje tylko naszej zgody, bo całe wykonanie Jego zamysł wypełni się tylko przez moc Jego Ducha?

Czy Bóg nas nie zapewnia, że z Niego jest chcenie, ale też do Niego należy wykonanie?

Kiedy dorośniemy to dojrzałości synów Bożych, którzy chcą jeść stały pokarm i być współpracownikami Boga? Czy nam nie wstyd, że szatan ma gorliwszych po swej stronie?

To pytania tylko do rozmyślań, ale ja często je sobie zadaję. Niech Bóg błogosławi każdego, kto to czyta, a umocni tego, który chce iść tylko za Nim i Go naśladować, który w komorze przed Nim mówi: „Panie nie to co ja chcę, ale to co Ty postanowiłeś”.

Spisane ku Bożej chwale 10 września 2023.

164 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page